Modlitwa o siebie nawzajem to pierwsza z pięciu biblijnych wartości Ewangelicznej Polski, które zostały wybrane przez pastorów i liderów ewangelicznych denominacji.
Piotr Jurago, koordynator Trójmiejskiego Forum Pastorów i Liderów, rozmawia na temat znaczenia modlitwy z trzema niezwykle doświadczonymi liderami. Andrzej Nędzusiak (Prezbiter Naczelny Kościoła Bożego w Chrystusie), Marek Głodek (Duszpasterz duszpasterzy, Kościół Chrześcijan Baptystów) i Krzysztof Jędrzejewski (przedsiębiorca i członek Rady Społeczności Chrześcijańskiej Północ) dzielą się swoim doświadczeniem i praktycznymi wskazówkami dotyczącymi modlenia się o siebie nawzajem.
Odsłuchaj odcinek w wersji audio: (lub pobierz plik MP3)
Znajdziesz nas też na Spotify, Apple Podcasts i innych platformach podcastowych.
W tym odcinku usłyszysz m.in.:
- Dlaczego modlitwa o innych chrześcijan jest tak ważna.
- Czy nasza modlitwa wpływa na zamiary suwerennego Boga?
- Skąd czerpać motywację, by regularnie modlić się o innych.
- Czym karmi się modlitwa Andrzeja Nędzusiaka.
- Jaką rolę odgrywa natchnienie w życiu modlitewnym.
- Jaki wpływ na modlitwę mają relacje z innymi ludźmi.
- Kogo swoją modlitwą obejmują zaproszeni goście.
- Czy modlitwy można się nauczyć?
- Dlaczego warto modlić się o pastorów i liderów.
Cenna myśl z tego odcinka: „Modlitwa to jeden ze sposobów, w jaki ludzie wierzący mogą się nawzajem wspierać i podtrzymywać”.
Transkrypt odcinka do pobrania
Kliknij, aby pobrać transkrypt tego odcinka (PDF)
Jak modlić się o siebie nawzajem?
Z Markiem Głodkiem, Andrzejem Nędzusiakiem i Krzysztofem Jędrzejewskim rozmawia Piotr Jurago.
Piotr Jurago: Witam wszystkich. Bardzo się cieszę, że mogę tutaj wspólnie z wami – z Markiem, Krzysztofem i Andrzejem — porozmawiać na ten bardzo ważny w Kościele temat. Będziemy chcieli o nim rozmawiać w trzech kontekstach: o modlitwie wstawienniczej, o modlitwie liderów o siebie nawzajem i o tym, co jest ważne zanim zaczynamy się modlić, co jest ważne podczas modlitwy i co się dzieje, kiedy zaczynamy się modlić. Najpierw jednak chciałem zapytać, jak w ogóle rozumiecie ten termin „modlitwa o siebie nawzajem”? Co to takiego? Co w tym jest szczególnego? Jakbyście to zdefiniowali?
Andrzej Nędzusiak: Myślę, że mamy różne momenty w naszym życiu — raz mamy się lepiej, raz trochę gorzej. W tym drugim przypadku cenny jest ktoś, kto pomyślał i dał się poprowadzić przez Boga, kto zauważył i zechciał się modlić. To jest jeden ze sposobów, w jaki ludzie wierzący, czy mówiąc górnolotnie, ciało Chrystusa może się nawzajem wspierać i podtrzymywać.
PJ: Czyli jest to towarzyszenie sobie w podróży, tak?
AN: Tak.
Krzysztof Jędrzejewski: To jest po prostu modlitwa za drugą osobę, za te rzeczy, z którymi ona się zmaga, z którymi walczy, których potrzebuje.
Marek Głodek: Jest taka głęboka świadomość i jednocześnie pewna trudność, z którą ja osobiście się zmagam, że przecież Pan Bóg i tak wie, z czym my się zmagamy. Nie jesteśmy tymi, którzy pogłębiają zrozumienie Pana Boga w sprawach, o które się modlimy. Jeśli modlimy się o liderów, to zwykle są to jakieś kluczowe sprawy, chociaż bywają też bardzo prozaiczne, zwykłe, codzienne, rodzinne. To, że się w ogóle o kogoś modlę, to już jest dużo we współczesnym świecie. To, że mam taką stop klatkę na spędzenie czasu z Bogiem i oprócz swoich spraw, zanoszę modlitwy o kogoś. To jest dużo i trzeba się w tym wytrenować.
PJ: Dobrze. Zatem gdybyście mogli powiedzieć, co motywuje was do tego, żeby znaleźć czas, spotkać się z kimś, dowiedzieć, żeby się o kogoś modlić. Co was do tego motywuje? A jakie są rzeczy, które was do tego zniechęcają?
KJ: To ja powiem o czymś prostym. Dla mnie dużym motywatorem jest to, jeśli druga osoba poprosi o modlitwę. Jeśli w jakikolwiek sposób przekaże, że potrzebuje modlitwy, wsparcia, zainteresowania, to jest to dla mnie na pewno takim podstawowym motywatorem. To, co demotywuje, to taka postawa i przekaz, że nie potrzebuję twojej modlitwy, nie potrzebuję twojego wsparcia, bo sam sobie poradzę.
MG: Ja myślę, że w moim przypadku jako pastora i lidera — a jestem liderem również przez sam fakt, że mam żonę i synów — ważna jest świadomość i rozumienie tego, że chodzimy w tych samych butach. To co jest ważne, co jest trudne w moim życiu, z założenia przekładam na życie moich współbraci, sióstr, którzy również liderują w pewnych obszarach. Zadanie, które otrzymaliśmy jest bowiem ogromne i świadomość, że ktoś się o mnie modli, że ja mam przywilej modlenia się i podnoszenia rąk komuś jest nieoceniona. To jest moje osobiste doświadczenie.
PJ: Tak. Chodzi więc o to, że samo doświadczanie tego błogosławieństwa i świadomości, że ktoś o mnie pamięta w modlitwie, zachęca do tego, żeby odpowiedzieć i samemu też to robić.
AN: Dla mnie najsilniejszą motywacją do modlitwy jest po prostu możliwość poznania kogoś. Możliwość jakiegoś połączenia, przekonania się kto kim jest, zaprzyjaźnienia się, jakieś bliskości. Wtedy cokolwiek dzieje się z tą osobą, obchodzi mnie. W takim pozytywnym znaczeniu tego słowa. Oczywistą rzeczą jest, że trudniej modlić się o osoby, które mają arogancką postawę, taką o jakiej powiedział Krzysztof: „Ja nie potrzebuję ciebie, ja wiem wszystko, ja sobie radzę”. Wtedy trudniej jest się modlić. Jest też drugi czynnik, który nie działa w naturalny sposób, ale którego czasami doświadczam. Może się zdarzyć, że mam takie poczucie, brzemię, myśl od Pana Boga, pobudzenie do tego, żeby o kogoś się modlić. Czasami to ma miejsce. Wtedy mam takie przeświadczenie, nie tylko o tym, że ktoś potrzebuje modlitwy, ale że Pan Bóg chce, żebym zawołał, aby to co jest Jego rozwiązaniem, z nieba przyszło na ziemię.
MG: To jest bardzo ważny element, o którym mówi Andrzej. Oprócz wiedzy i postawy osoby, o którą się modlimy, jest kluczowe, żebyśmy chodzili w tym samym Duchu. Ten Duch w odpowiednim czasie daje nam natchnienie, pragnienie wstawiennictwa, wspierania, podnoszenia kogoś. To jest nieprawdopodobne doświadczenie, piękne doświadczenie, wielokrotne doświadczenie. Dech w piersi zapiera, kiedy słyszysz, że w tym dniu, o tej godzinie, w tej sytuacji coś się wydarzyło i ten lider był podniesiony. Bardzo ważna uwaga Andrzeju, bardzo ważna.
PJ: To jest niesamowite, że możemy się wspierać na różne sposoby. Wyjątkowość modlitwy polega jednak na tym, że nie angażujemy tylko swoich sił, ale prosimy o pomoc kogoś dużo większego od nas i w ten sposób się wspieramy. Co jest ważne, kiedy już zaczynamy to robić? Andrzeju, mówiłeś o takim spontanicznym elemencie, kiedy Pan Bóg kładzie nam na sercu jakąś osobę i my odpowiadamy. Czy są jednak jakieś sposoby, by w codziennym pędzie nie zapominać, pamiętać o modlitwie o siebie nawzajem? Czy macie jakieś sposoby na to, żeby ten element funkcjonował w waszym życiu jako coś stałego, może nawet zaplanowanego? Może się to wydawać sztuczne, ale co robicie, żeby modlitwa była rzeczywiście częścią waszego życia? Czy w ogóle jest?
KJ: Można mówić o wielu technicznych elementach dotyczących modlitwy i w Biblii znajdujemy wiele wskazówek, jak się modlić. Dla mnie osobiście w modlitwie ważne jest, żeby być po prostu sobą, żeby być w tym autentycznym i znaleźć własny sposób komunikowania się z Bogiem. Można to porównać do pytania o to, jak dziecko ma się komunikować z rodzicem. Możemy mówić, o pewnych wskazówkach czy technikach, ale tak naprawdę najważniejsza jest bezpośrednia relacja. Relacja, która nie powoduje obaw, krygowania się lub zastanawiania, czy robię to dobrze, czy źle. Czyli chodzi o pewną bezpośredniość.
AN: Są różni ludzie. Ja nie należę do tego gatunku, który umie modlić się w zaplanowany sposób, systematycznie, według listy. To nie wychodzi mi tak, jakbym sobie wyobrażał, że powinno wyjść. Podjąłem więc decyzję, że nie będę próbował robić czegoś, czego nie potrafię. Przyznaję, że moja modlitwa karmi się przede wszystkim relacją z kimś, znajomością. To mnie motywuje, ta osoba najzwyczajniej w świecie mnie obchodzi. Po drugie karmi się informacjami, które w naturalny sposób do mnie dochodzą. Słyszę nie tylko o złych rzeczach, ale kiedy słyszę o sukcesie, to dziękuję Bogu, kiedy słyszę o wyzwaniach i zmaganiach, to porusza mnie to i wtedy jestem zachęcony, by zwrócić się do Pana Boga. Może też się zdarzyć, jak już wspomniałem, że jestem pobudzony przez działanie Ducha Świętego, ażeby o kogoś modlić się, nawet nie wiedząc, że ta osoba potrzebuje, żeby ktoś o nią się modlił. Częściej jednak docierają do mnie jakieś informacje o tej osobie lub prośba o modlitwę od tej osoby i czuję się pobudzony, żeby się modlić. Jest moim zwyczajem, żeby zanim cokolwiek powiem do Pana Boga, nadstawić uszy i spróbować usłyszeć, jak mam się modlić, o co mam się modlić, jakie jest Jego rozwiązanie. Zazwyczaj mamy bowiem do czynienia z sytuacjami, które mogą nie mieć oczywistych rozwiązań, w których potrzebujemy usłyszeć. A kiedy usłyszymy, to dzieją się dwie rzeczy. Po pierwsze, wzrasta nasza wiara. Pan Bóg dał mi wskazówkę, wiec On ma jakiś pomysł, który chce, żeby został wprowadzony w życie. Po drugie, jeśli dostaję wskazówkę, to jestem zachęcony, bo modlę się zgodnie z Bożym planem, więc nie proszę o coś próbując Panu Bogu wykręcić rękę, ale proszę Go zgodnie z Jego myślą. Mam więc bardzo duże szanse, żeby za chwilę oglądać, jak spełnia się to, o co prosiłem. A to jest powód do świętowania — mojego i tej osoby, która została pobłogosławiona.
PJ: Krzysztofie, podkreśliłeś temat relacji i serca, kiedy przychodzimy do Ojca. Andrzeju, ty z kolei poruszyłeś temat słuchania Ojca. Marku, co ty byś dodał?
MG: Pismo mówi, żebyśmy modlili się bez przystanku. Chodzimy w modlitwie, jest to duchowa rzeczywistość, w której się poruszamy. Natomiast są te stop klatki, świadomość wynikająca z relacji, dyscypliny, z wiadomości, kiedy zginamy kolana w jakiejś intencji, w określonych kwestiach. Ale ta modlitwa się toczy. Mam taki zwyczaj, że modlę się o osoby z listy modlitewnej. Jako sangwinik miałem duży kłopot z regularnością. Ja też nie poruszam się w obrębie kalendarzy, od punktu do punktu, ale musiałem się tego nauczyć, żeby być rzetelnym w stosunku do ludzi, którym obiecuję, że będę się modlił, że będę z nimi jakiś czas maszerował. Ta dyscyplina, którą musiałem wyćwiczyć — chwała Bogu — ona pomaga mi regularnie modlić się: począwszy od mojej żony, synów i synowych, aż do współpracowników.
PJ: No właśnie. Jak szeroki jest krąg tych, których włączamy do tego grona? Ilu jest liderów, o których się modlimy? Oczywiście potrzeb jest ogromna ilość. Jak je wybieramy? Kogo zapraszamy do naszego kręgu? Andrzej mówiłeś o osobach, które znasz, które poznajesz i wtedy to się automatycznie rodzi.
AN: No tak. Jestem szefem kościoła, w którym mam kilkudziesięciu pastorów, o których myślę i o których się modlę. Czasami do nich dzwonię, czasami coś słyszę. Mam w Warszawie przyjaciół, innych przywódców, z którymi łączy mnie kilkadziesiąt lat historii i też mnie obchodzą, więc oczywiście obejmuję ich modlitwą. Są również inne osoby. Jest moja rodzina, na której mi zależy — część jest nawrócona, część nie. Są osoby z życia społecznego, czy politycznego, z którymi miałem jakiś kontakt albo na których mi zależy lub o których po prostu chcę się modlić. W szczególności mam na myśli tych, na których nigdy nie głosowałem i których nie lubię. To jest fajne doświadczenie stawać w pozytywnej, dobrej modlitwie, żeby wstawiać się za takie osoby. Są więc jakieś listy i ja ich nie pomijam, mam takie momenty, gdy modlę się odwołując się do tych list. Myślę jednak, że to nie musi być tak, że każdego dnia muszę wspomnieć każdą osobę z tej listy. Myślę, że mogę poszukać trochę innego wzorca, o nikim nie zapominając. Nie pozostaje mi nic innego, jak stawać w gotowości przed Panem Bogiem i pytać się Go, o kogo mam się modlić i w jaki sposób. To musi być pewna kombinacja listy, systematyczności i poddawania się Bożemu prowadzeniu. Ważna jest też reakcja na okoliczności życia. Mam nadzieję, że w ten sposób spełniamy w jakimś stopniu polecenie z Bożego Słowa, które nakazuje nam modlić się bez przystanku. Jest też drugie, które mówi „czuwajcie”. To znaczy, że nie musisz cały czas strzelać, ale jesteś w gotowości. Jesteś do dyspozycji w dowolnym momencie, kiedy tylko będzie taka potrzeba.
MG: Myślę, że uporządkowanie nie wyklucza Bożego objawienia, tego natchnienia, inspiracji od Ducha Świętego. Ważne, żeby połączyć jedno i drugie. Odpowiadając na twoje pytanie, lista jest dość duża, to jest szeroki zasięg. Musimy więc w duchu i w umyśle dokonać wyboru — mając relację, wiedzę, widząc potrzebę. Choć potrzeba nie musi być koniecznie powodem do modlitwy. Raczej ta świadomość, że mam modlić się za tych ludzi, których sobie opisałem. Ta grupa ludzi się oczywiście poszerza. Pięknie jest odnotować jakieś zwieńczenie modlitwy. Kiedy wracasz potem sam do notatek, masz jakiś dylemat ze sobą i widzisz, że wołałeś do Boga o tę osobę, masz tą historię opisaną i to cię podnosi na duchu. To, że Bóg okazał wierność razem z tymi, którzy wołali. To jest moim motywatorem i powszednim dziełem.
KJ: Naturalnym kryterium za kogo się modlę, jest to, z kim mam kontakt, z kim mam relację. Automatycznie jest to pierwszy krąg ludzi, za których się modlę. W drugim kręgu mogę wymienić osoby, o które ktoś poprosił mnie, żeby się modlić. Doświadczam też, jak Andrzej, pewnego podszeptu od Ducha Świętego. Jeśli chodzi natomiast o listy i pamiętanie, by modlić się o wymienione na niej osoby, to również mam taką listę. Czasem mówię do Pana Boga: „Tylko ta lista”. Taka załatwiona formalność, można powiedzieć.
PJ: Panie, Ty wiesz. Modlitwa to też niesamowita możliwość połączenia nas, którzy czasami jesteśmy od siebie bardzo oddaleni. Nie tylko geograficznie, ale działamy przecież na różnych frontach. Czy zdarzyło wam się modlić o kogoś, kogo nie znaliście i poznaliście go dopiero później?
KJ: Na pewno tak, aczkolwiek nie potrafię sobie teraz przypomnieć takiego zdarzenia. Ale tak.
MG: Tak. To jest ciekawe doświadczenie i doświadczyłem tego kilka razy. Mam taki przykład, choć nie będę się w niego zagłębiać. Zobaczyłem kiedyś twarz człowieka, w takim stanie, w takim kształcie, jak widziałem dzień wcześniej, kiedy się modliłem. Nie chcę tutaj włączać metafizyki, ale wierzę w Boże objawienie, wierzę w inspirację. To widzenie sytuacji, z którą nie jestem połączony, bo nie mam wiedzy i informacji, natomiast Pan Bóg wyświetla obraz tego człowieka, więc skłaniam się do współpracy z Bogiem. Następnego dnia spotykam go. Nie było to zapowiadane, planowane. Widzę tę twarz i widzę ten stan. Rozmawiamy. Coś zaczęło się dzień wcześniej, coś czego nie planowaliśmy.
AN: Miałem takie doświadczenia. Nie jest to może częste, ale dla mnie szczególnie ważne ze względu na to, że ja powoli reaguję. Były więc takie sytuacje. Jechałem do jakiegoś kryzysu, do kogoś, kogo nie mogłem wcześniej poznać, ale jako pastor nie mogłem odmówić, żeby zająć się kimś, kto jest umierający. Modliłem się do Boga, żeby to moje spotkanie było skuteczne. Były też takie sytuacje, że mieliśmy umówioną modlitwę z ważnymi osobami ze sfery politycznej, których wcześniej nie spotkaliśmy. Sam stres pobudzał mnie do tego, żeby się modlić i szukać Bożego prowadzenia. Wiedziałem, że mogę niemądrze, spontanicznie zareagować, a Pan Bóg może z wyprzedzeniem dać jakieś wskazówki.
PJ: Super. Gdybyście mieli zachęcić kogoś do tego, żeby podobnie jak wy, przeznaczył czas i zaangażował się w modlitwę o innych liderów, co byście powiedzieli? Co jest skutkiem naszej modlitwy? Jak zmienia się rzeczywistość, kiedy zaczynamy się modlić? Jaki wpływ ma modlitwa?
AN: Ja bym zachęcał do tego, żeby uczyć. Żeby zaoferować komuś modlitwę, powiedzieć to wprost. Być gotowym, by słuchać, co ten ktoś odpowie, żeby zobaczyć w jakim obszarze otrzymuję w odpowiedzi zaproszenie do modlitwy. Ktoś może coś opowiedzieć, może poprosić lub mieć dystans. W tym procesie uczenia się, warto uczyć się postawy służenia komuś. Ta osoba ma jakieś zadanie, ma swoje życie, zmaganie, a ja mu służę, towarzyszę mu wspierając w modlitwie. Zachęcam do tego, żeby nauczyć się to dobrze robić. Tego można się nauczyć.
PJ: Tak, Super.
KJ: Dla mnie dużym motywatorem, żeby się modlić, czyli żeby wierzyć w moc modlitwy, jest to, kiedy słyszę świadectwa wysłuchanych modlitw, kiedy słyszę świadectwa Bożego działania. W związku z tym zachęcałbym, żeby o tym mówić, o własnych doświadczeniach. Mówić o swoich doświadczeniach Bożego działania i wysłuchanych modlitw.
PJ: Super!
MG: W kontekście liderów i pastorów, ważna jest świadomość tego, ze Bóg powołał — jak mówi List do Efezjan – ewangelistów, nauczycieli, apostołów i tak dalej, do dzieła budowania Kościoła, do wyposażania świętych do dzieła posługiwania. Miejmy więc świadomość ogromnej odpowiedzialności i ciągłego połączenia z Bogiem, które może być rozpraszane przez różne rzeczy. To są ludzie. Ludzie, którzy potrzebują wsparcia, żeby Boże dzieło mogło być wykonywane. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że jak nie będziemy się modlić, to coś się zatrzyma — Bóg jest suwerenny i nie potrzebuje motywacji z naszej strony, On jest zmotywowany. Mam pewność i świadomość tego odnośnie nas liderów, ale nie wszyscy robią tę posługę. Nie trzeba być misjonarzem, ewangelistą, robić to czy tamto, ale jedną rzecz możemy robić razem. Możemy modlić się o ludzi, którzy stoją w pierwszej linii frontu. Możemy podnosić ich ręce. To możemy robić. Oczywiście trzeba się tego nauczyć. Trzeba też mieć świadomość, że jesteśmy cząstką całości i też mamy wpływ na to, co będzie się działo w życiu, czy przez życie kogoś, kto ma odpowiedzialność przed Bogiem.
PJ: Mogliśmy się tego dzisiaj uczyć razem, rozmawiając o tym. Cieszymy się z tego, że mogliśmy o tym porozmawiać. Bardzo wam dziękuję za rozmowę.