Czy zniknięcie Twojej wspólnoty zostałoby zauważone przez lokalną społeczność? Czy Twoi sąsiedzi, znajomi, ludzie, których spotykasz na ulicy odczuliby ten brak? Pastor Piotr Dymkowski dzieli się tym, jak jego wspólnota służy lokalnej społeczności w Nowym Tomyślu, głosząc jednocześnie Ewangelię o zbawieniu w Jezusie Chrystusie.
Odsłuchaj odcinek w wersji audio: (lub pobierz plik MP3)
Znajdziesz nas też na Spotify, Apple Podcasts i innych platformach podcastowych.
W tym odcinku usłyszysz m.in.
- Kilka słów o życiu rodzinnym pastora Piotra.
- O tym, co można zrobić, by rozwinąć kościół w mniejszej miejscowości.
- Dlaczego pastor nie może robić wszystkiego sam.
- O znaczeniu obozów młodzieżowych dla wzrostu kościoła.
- O tym, jak okazywać praktyczną miłość ludziom, którzy nie znają jeszcze Jezusa.
- Jak angażować do współpracy ludzi spoza wspólnoty i dlaczego jest to skutecznym sposobem ewangelizowania.
- O konieczności wyposażania młodych ludzi do służby i pięciostopniowym podejściu do wzrostu stosowanym przez pastora Piotra.
- O tym, co jest kluczowe, by stworzyć kościół w mniejszej miejscowości.
Cenna myśl z tego odcinka: „Małe miasto ma to do siebie, że wszyscy mogą cię znać. I gdy wszyscy wiedzą, że utożsamiasz się z Jezusem Chrystusem, to ma to na nich wielki wpływ”.
Transkrypt tego odcinka do pobrania
Kliknij, aby pobrać transkrypt tego odcinka (PDF)
Jak rozwijać Kościół w małym mieście.
Z Piotrem Dymkowskim — pastorem i członkiem Rady Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan — rozmawia Andrzej Górski.
Tekst
Andrzej Górski: Witajcie, dzisiaj kolejny wywiad. Bardzo cieszymy się. Mamy ze sobą Piotra Dymkowskiego, pastora Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan w Nowym Tomyślu.
Piotr Dymkowski: Witam bardzo serdecznie.
AG: Cześć Piotrze. Dzięki, że zgodziłeś się wziąć udział w tym wywiadzie. Powiedz najpierw o sobie dwa słowa.
PD: Mam czterdzieści pięć lat. Mieszkam prawie całe życie w Nowym Tomyślu, w małym miasteczku. Jestem jednym z pastorów tej społeczności. Mam czwórkę dzieci. Moja najmłodsza córeczka ma kilka tygodni. Mam piękną żonę Agnieszkę. Najstarsza córka za kilka tygodni wychodzi za mąż, więc prowadzę ciekawe życie rodzinne. Jestem zaangażowany w społeczność w Nowym Tomyślu. Jestem też zaangażowany we współpracę w Stowarzyszeniu Fala. Próbuję również rozwijać służbę młodzieżową w Kościele Ewangelicznych Chrześcijan. Jestem członkiem Rady Kościoła.
AG: Zaprosiłem Ciebie na ten wywiad szczególnie z tego powodu, że jesteście w Nowym Tomyślu. Jest to miejscowość licząca około piętnastu tysięcy mieszkańców, a — z tego co słyszę — macie stosunkowo dużą społeczność. Możesz powiedzieć, jak to wygląda?
PD: No tak, nawet wczoraj rozmawialiśmy o tym z liderami domowych grup biblijnych. Nasza społeczność ma pod swoją opieką duszpasterską już około stu osiemdziesięciu osób, może więcej.
AG: Ja sobie to przeliczyłem przed naszym wywiadem. Jako ewangeliczni chrześcijanie marzy nam się, żeby w 2050r. był 1% procent ewangelicznych chrześcijan w Polsce – biblijnie wierzących ludzi. A u was, w Nowym Tomyślu już jest 1,2%. Powiedz nam, co mamy zrobić — jak wy to robicie? Mam nadzieję, że Bóg będzie błogosławił i wtedy będziemy wszyscy szli waszym śladem. Ale tak na poważnie. Jest stosunkowo dużo ludzi u was we wspólnocie. Jak to się stało? Skąd to się wzięło?
PD: Jak to się stało? Myślę, że to są przede wszystkim lata pracy. Gdy mieliśmy nowy budynek w mieście (bo na początku byliśmy poza miastem), zrozumieliśmy, że musimy się otworzyć na ludzi. Że musimy wyjść do nich i pokazać im miłość Jezusa Chrystusa. Robiliśmy różne rzeczy, a zaczęliśmy tak naprawdę od obozów języka angielskiego. Zaczęliśmy zapraszać ludzi, których na to nie stać — młodzież, którą tak naprawdę nie stać na wyjazd, na jakikolwiek obóz. To nam pokazało, że potrzebujemy otwierać się i spoglądać na potrzeby ludzi w Nowym Tomyślu. To był taki początek spojrzenia, czy raczej zmiany sposobu myślenia i wyjścia z Ewangelią do ludzi. Nie w taki eventowy sposób, gdzie robimy akcję ewangelizacyjną, ale tak naprawdę przez łapanie osobistych relacji.
To też spowodowało, że jako wspólnota zaczęliśmy troszeczkę inaczej myśleć. Gdy skończyłem seminarium, wróciłem do Nowego Tomyśla, powiedzieli mi: „Zostań liderem młodzieżowym i prowadź tą służbę”. Bez jakiegokolwiek przygotowania, bez jakiejkolwiek pomocy, zacząłem się troszeczkę z tym męczyć. Ale przyszedł ktoś, kto mi powiedział: „Słuchaj, musisz podzielić się odpowiedzialnościami. Nie rób tego, nie rób tamtego, ale stwórz zespół, który zapalisz do służby i zaczniecie robić to razem”. I to też miało niesamowity wpływ na rozwój naszej społeczności. Robimy różne rzeczy: obozy dziecięce, półkolonie, mamy ligę piłki nożnej — amatorską ligę piłki nożnej. Chłopacy przychodzą, grają, robimy zespoły. Ale przede wszystkim zaraziliśmy całą naszą społeczność, nie tylko młodzież, ale całą społeczność, by myśleli o tym, w jaki sposób głosić Ewangelię ludziom, którzy są w mieście. W jaki sposób pokazać im Chrystusa.
AG: Powiedziałeś coś kluczowego: „otworzyliśmy się na społeczność”. Podałeś już kilka przykładów. Czy mógłbyś wyjaśnić jeszcze, co to znaczy otworzyć się na społeczność. Wydaje mi się, że chyba każdy twierdzi, że otworzył się na społeczność, bo mamy głosić Ewangelię, że jesteśmy dla ludzi. Możesz podać jeszcze jakieś przykłady?
PD: Widzę, że ludzie potrzebują doświadczyć miłości. Nie pokażemy im miłości, nie doświadczą miłości, jeżeli będziemy tylko o tym mówić. Nasze życie musi być zintegrowane z nimi, aby ludzie mogli być jego częścią, mogli być częścią nas i wtedy, przez nasze autentyczne życie, mogli zobaczyć Jezusa Chrystusa. Tak jak powiedziałem, nie chodzi tylko o jakieś wydarzenia, chociaż ewangelizacje też są ważne, ale przede wszystkim o życie. Przede wszystkim pomoc. To, co robimy dla biednych dzieci z naszego miasta. Mamy regularne spotkania, na które przychodzi około 100 dzieci. Możemy razem z nimi być, rozmawiać z rodzicami i wychodzić im naprzeciw. Możemy pomagać: zawieźć kogoś do lekarza, pomalować mieszkanie, naprawić płot. Takie rzeczy. To w naturalny sposób pokazuje im, że mamy tą miłość. A my mamy wtedy okazję mówić, skąd ta miłość jest i pokazywać Chrystusa.
AG: Kiedy rozmawialiśmy przed wywiadem, wspomniałeś, że macie takie trochę rewolucyjne podejście, a mianowicie zapraszacie ludzi, którzy jeszcze nie są częścią waszej społeczności. Ludzi, którzy może jeszcze w ogóle Boga nie znają. Zapraszacie ich do tego, żeby wspólnie z wami coś tworzyli. Jak to się dzieje?
PD: Tak. Często jest tak, że my pastorzy, chcemy coś robić, ale patrząc na zasoby naszej społeczności mówimy: „OK, nie mamy ludzi”. Nie mamy młodych ludzi, którzy mogą zrobić obóz, pomóc w organizacji eventów. I nie robimy tego, bo tych ludzi nie ma. Uważamy, że grzechem jest zapraszać niewierzących do służby w Kościele. To, co my robimy, to zapraszamy niewierzących, by stali się częścią naszej społeczności przez pracę. Oczywiście możemy powiedzieć, że ktoś, kto nie jest własnością Chrystusa, nie może być liderem. Nie, tu nie chodzi o to, żeby ktoś był liderem i prowadził służbę. Chodzi o to, żeby zachęcić ludzi, zaprosić do współpracy. My robimy obozy młodzieżowe, dziecięce i 50% kadry takiego obozu to są młodzi ludzie, których poznaliśmy przez te obozy. Oni stają się częścią naszej grupy, przez służbę. To, że są częścią grupy — integrują się z nami, żyją razem, służą — to jest niesamowity sposób, by pokazywać im Jezusa Chrystusa. I to naprawdę działa! A my się często tego boimy — wpuścić niewierzących do Kościoła.
AG: Myślę, że to jest to! To jest jedyny sposób, żeby oni mogli rzeczywiście was zobaczyć i być częścią czegoś, co mogą stworzyć, np. obozu. Znam jedną historię, gdzie chłopak został zaproszony, żeby pomógł w nagłaśnianiu uwielbienia. Lubił techniczne sprawy. Był niewierzący. Ale przez to, że tam był, pomagał, rozstawiał sprzęt, kręcił te gałki na stole mikserskim, że słuchał Słowa Bożego – nawrócił się.
PD: Dokładnie. Prowadzimy obozy dziecięce i mamy tzw. pomocników liderów. To są młodzi ludzie, którzy pracują razem z liderem, z wychowawcą i się uczą. Mamy w naszym mieście, w naszej społeczności pewnego doktora, dobrego chirurga. Jego dzieci były na dziecięcych obozach. Teraz są na młodzieżowych, bo są starsze. Ale ten chłopak, który był na dziecięcych obozach, podszedł i mówi: „Czy ja mogę z wami organizować taki obóz?” My mówimy: „OK, super! Przyjeżdżaj, w tym roku będziesz pomocnikiem wychowawcy”. I był. Przez to jest dzisiaj częścią naszej społeczności. A gdybyśmy powiedzieli: „Nie, słuchaj stary, Ty musisz się nawrócić – wtedy porozmawiamy”, chłopaka by nie było. Jego rodziców również by nie było w relacjach z nami.
AG: Ok. Czyli to jest otwarcie. To jest to, co określacie otwieraniem się na ludzi. Czy przychodzi Ci do głowy jeszcze jakiś przykład? Czy przechodzimy dalej?
PD: Fajnie jest, jeśli ludzie doświadczają takiej miłości. Mamy pewną dziewczynę, która była na jednym z pierwszych obozów — 15, może troszeczkę więcej lat temu. Była na jednym z pierwszych obozów i doświadczyła miłości Jezusa Chrystusa. A dzisiaj przyprowadza swoje dzieci i mówię: „Ej, super że jesteś! Super cię widzieć! Co się dzieje?” A ona mówi: „Słuchaj, chcę żeby moje dzieci doświadczyły tego samego, dlatego tu je przyprowadzam. Dlatego chcę, aby uczestniczyły w waszych eventach, czy na obozie”. To jest niesamowite!
AG: Tak. Ona nie jest jeszcze…?
PD: Ona nie jest częścią naszej społeczności. Ale chce, żeby dzieci doświadczały miłości Bożej.
AG: OK, super! Mam jeszcze inne pytania. Wydaje mi się, że większość wspólnot w Polsce, zborów, kościołów lokalnych, jest właśnie w mniejszych miejscowościach. Ty mówisz o dzieciach, mówisz o młodzieży. A chyba specyfika jest taka, że ludzie często wyjeżdżają do większych miast. Jak wy sobie z tym radzicie? Jak odpowiadacie na ten problem?
PD: To prawda. Mamy tylko jedną uczelnię w Nowym Tomyślu. Nie wszyscy się tu odnajdują i po liceum, po maturze, większość młodych ludzi, którzy chcą studiować, wyjeżdża do waszego Poznania. To prawda. Ale wychodzimy z takiego założenia, że chcemy głosić Ewangelię i chcemy wyposażać młodych ludzi do służby. Dużo ludzi służy w Poznaniu, w różnych kościołach, bo mają tutaj najbliżej. Niektórzy jeżdżą nawet po całej Polsce. I mamy świadomość, że to są ludzie, którzy byli w naszej społeczności, którzy przyjęli Jezusa Chrystusa, których wyposażyliśmy i teraz służą gdzieś indziej. I to dla nas też jest OK, bo my chcemy głosić Ewangelię. Ale widzimy też, że młodzi ludzie wracają — jeśli ktoś skończy studia, znajdzie pracę w takim małym mieście jak Nowy Tomyśl. Wracają do naszej społeczności dlatego, że czują się dobrze, że chcą być w tej społeczności i się z nami utożsamiają. Naszym celem nie jest to, by mieć jak najwięcej ludzi w Nowym Tomyślu. Naszym celem jest to, by jak najwięcej ludzi usłyszało Ewangelię. Mało tego, cieszymy się z tego, że możemy ich posyłać do innych miast, by tam służyli.
AG: Wcześniej, przed wywiadem, wspominałeś też o takim pięciostopniowym podejściu do wzrostu, do tego, jak poznajecie ludzi. Opowiedz coś na ten temat.
PD: Robimy to od kilku lat z młodzieżą. Nasza grupa młodzieżowa w Nowym Tomyślu, w takim małym miasteczku, to około czterdzieści osób. I to jest niesamowite! Ale od kilku lat myślimy w kategoriach służby Jezusa Chrystusa. Gdy patrzymy na służbę Jezusa Chrystusa, widzimy pięć kroków na Jego drodze służby. Pan Jezus pokazuje pięć kroków. Najpierw przyjdź i zobacz — zapraszamy ludzi, żeby przyszli i zobaczyli kim jest Jezus, nie my, ale kim jest Jezus. Dalej Jezus mówi: „Pokutuj i uwierz”. Dalej mówi: „Chodź za mną”. Czwarty krok to jest: „Chodź za mną, a zrobię z Ciebie rybaka ludzi”. A piąty krok mówi: „Posyłam Cię”. I to widzimy w służbie Jezusa Chrystusa. To nam pomaga spojrzeć na ludzi i stawiać im wyzwania w rozwoju ich duchowego życia. Tu nie chodzi o to, żeby wrzucić kogoś w jakieś tabelki. Chodzi o to, żeby stawić wyzwanie komuś, kto chce iść za Jezusem. Na przykład, jeśli ktoś przyszedł i widzi kim jest Jezus, to następnym krokiem dla niego jest to, żeby uwierzył i pokutował za swoje grzechy. I dalej — żeby poszedł za Jezusem. Widzimy, że najwięcej ludzi w Kościołach i w naszym Kościele jest dzisiaj na tym trzecim kroku. Idą za Jezusem, gdzieś tam przychodzą i siedzą w tych ławkach. Chcemy ich mobilizować do tego, by zrobili coś więcej — żeby byli wyposażeni do służby, żeby później mogli iść i służyć samotnie, gdzieś tam na misji. To robił Pan Jezus, tak chcemy funkcjonować jako Kościół i to przynosi niesamowite owoce.
AG: Super! Zadam takie pytanie. Co poradziłbyś pastorowi z podobnej, małej miejscowości, liczącej 10-15-20 tysięcy ludzi? Coś byś mu polecił, mając od tylu lat doświadczenie większej wspólnoty w takim mieście? Albo inaczej, gdybyś Ty zaczynał od nowa, co zrobiłbyś od nowa, żeby rozwijać wspólnotę w małej miejscowości?
PD: Myślę, że kluczowe jest to, by złapać relacje. Wyjść do ludzi i złapać relacje z nimi. Otworzyć się i pokazać życiem, kim jest dla mnie Jezus Chrystus. Małe miasto ma to do siebie, że wszyscy mogą cię znać. I gdy wszyscy wiedzą, że ja się utożsamiam z Jezusem Chrystusem, patrzą na moje życie, to ma to na nich wielki wpływ. Ewangelizacje, eventy, to wszystko jest potrzebne. Ale ludzie dzisiaj szukają relacji. Więc ja bym zaczął od tego, by nawiązywać relacje z innymi. I zapraszać ich do współpracy. Już o tym mówiliśmy – czasami boimy się, by zapraszać do czegoś ludzi, którzy są z zewnątrz. Ale mamy wychodzić do nich, mamy wyjść naprzeciw ich potrzebom. I to jest chyba kluczowe, jeśli chodzi rozwijanie Kościoła, by głoszenie Ewangelii mogło przynosić owoce. Relacje, jeszcze raz relacje.
AG: OK, fajnie. Przejdźmy teraz do obozów. Mówiłeś, że organizowałeś obozy i to był dla Ciebie wielki proces wzrostu jako przywódcy, jako lidera. Powiedz dwa słowa o swoim doświadczeniu, ale też o tym, jaką rolę w rozwoju Kościoła miały wasze letnie obozy.
PD: Szesnaście, czy siedemnaście lat temu zrobiliśmy pierwszy obóz języka angielskiego. I to jest niesamowite dlatego, że obozy języka angielskiego, które robimy ze Stowarzyszeniem Fala polegają na tym, że robimy je dla moich sąsiadów, znajomych, przyjaciół. To nie są obozy, na które zapraszamy młodzież z Polski i oni przyjeżdżają. Ale to są obozy dla społeczności lokalnej, dla ludzi, którzy są gdzieś wokół naszego Kościoła. To jest niesamowite, bo gdy obóz się kończy, my dalej mamy kontakt z tą młodzieżą. Dalej możemy coś z nimi robić. Ten follow-up, który robimy, przynosi niesamowite owoce. Bo obóz jest początkiem pracy z tą młodzieżą. To jest tylko początek — tydzień, czy półtora tygodnia, a później mamy cały rok, żeby dalej z nimi pracować. Obozy angielskiego pomogły mi stworzyć zespół, w którym nie umiałem kiedyś pracować. Kiedyś robiłem wszystko sam. Dobrze, że nie jestem uzdolniony muzycznie, bo jeszcze bym grał. Bo taka była potrzeba. Ale obozy pomogły mi spojrzeć inaczej: „OK, jest nas więcej”. Pomogły mi przerzucić odpowiedzialność, ale też zachęcić innych do tego: „Słuchajcie, róbmy coś razem”. To miało wpływ na młodzież, ale też na cały Kościół. Oni zobaczyli, że to nie tylko jedna czy dwie osoby robią taki obóz, tylko, że odpowiedzialni jesteśmy my, jako społeczność. I każdy, nawet starsi, wkładali dużo swojego serca, żeby ten obóz mógł się odbyć. Więc to jest niesamowite, że możemy robić obóz dla swojej społeczności w mieście. Przy okazji możemy wyposażać zespół, który ma wpływ na to, co się dzieje i na ten follow-up, który my tak często robimy. To jest coś, co dla mnie jest niesamowitą radością, gdy młodzi przychodzą na jakiekolwiek eventy, nawet na grilla, czy ognisko, czy pograć w piłkę. Ale są też spotkania sam na sam i rozmawiamy o Jezusie Chrystusie, studiujemy Biblię. I widzę, że te relacje rozkwitają. Często pojawia się dzisiaj to słowo „relacje”, ale to naprawdę jest kluczowe w tym wszystkim, co robimy.
AG: OK, ostatnie chyba pytanie. Mówiłeś, że współpracujecie od lat ze Stowarzyszeniem Fala. Może jest ktoś z mniejszej miejscowości w Polsce, kto nie ma kontaktu do ludzi, nie ma pojęcia, jak może zrobić taki obóz języka angielskiego? Czy Fala pomoże?
PD: Stowarzyszenie Fala jest po to, by pomagać grupom młodzieżowym, wspierać pracę młodzieży i ją rozwijać, więc jak najbardziej. Stowarzyszenie Fala jest otwarte na współpracę. Jeśli macie w Kościele dosłownie kilka młodych osób, które chciałyby w ten sposób służyć, to zachęcam do tego, abyście się skontaktowali ze Stowarzyszeniem Fala. Można wejść na stronę: www.fala.net.pl Tam są wszystkie wiadomości. Ale to, co Fala chce zrobić, to wspierać was w tej służbie. Fala może przyjechać i zrobić obóz za was, ale tu nie o to chodzi. Chcemy szkolić, chcemy wyposażać i chcemy pomóc, żebyście mieli świadomość tego, że to jest wasz obóz i wy go robicie dla swoich znajomych. Fala daje materiały, całą oprawę graficzną, załatwia grupy ze Stanów czy z Kanady, które przyjadą na ten obóz. Jesteśmy otwarci na współpracę. Jeśli macie ochotę, jeśli chcecie, proszę skontaktujcie się. Na pewno to może przynieść niesamowite owoce.
AG: Super! Dzięki wielkie za rozmowę. Niech was Bóg błogosławi. Ciebie też jako lidera, jako pastora. Dzięki jeszcze raz.
PD: Dziękuję.