Kościół w wielkim mieście.
Maciej Liziniewicz, pastor Kościoła LIFE Church Warszawa
Dzień dobry, witam serdecznie. Mam na imię Maciek Liziniewicz, jestem pastorem Kościoła LIFE Church Warszawa. Znajduje się on w samym centrum miasta. Kościół założyliśmy 4 lata temu z moją żoną. Jesteśmy częścią większej wspólnoty, która nazywa się LIFE Church, i która w Europie ma 4 parafie. W Polsce funkcjonujemy w ramach Kościoła Chrystusowego. Stoję tutaj dzisiaj przed Wami, żeby podzielić się naszym sposobem na ewangelizację – tym, jak ewangelizujemy jako lokalna społeczność. Myślę, że każdy kościół powinien wychodzić do ludzi, więc cieszę się, że mogę opowiedzieć przez najbliższe 10 minut o tym, w jaki sposób my to robimy.
W środku i na zewnątrz
Istnieje pewna metoda, w którą mocno wierzę. Według tej metody kościół można podzielić na ludzi pracujących w domu i pracujących w polu. Obserwując działalność ludzi w kościele, zawsze zwracałem uwagę na fakt, że często pojawia się konflikt między tymi, którzy są w domu, czyli w lokalnym kościele, i ewangelistami, którzy pracują zazwyczaj w polu. Ten konflikt jest zupełnie niepotrzebny – szczególnie z punktu widzenia Biblii. Myślę jednak, że kulturowo tworzymy sobie pewnego rodzaju blokady, ponieważ jedni chcą zasobów na zewnątrz, a drudzy chcą włożyć wszystkie zasoby do środka kościoła. I na początek chciałbym podkreślić, że jesteśmy powołani, żeby budować kościół zarówno w środku, jak i na zewnątrz.
„Zmierzyć” owoce
Kościół zawsze pracuje w dwóch płaszczyznach. Królestwo Boże zawsze porusza się na dwóch różnych poziomach – działa w środku i na zewnątrz. To jest coś, co praktykujemy w LIFE Church Warszawa od 4 lat.
Popełniamy masę błędów, ale też mamy wymierne owoce. I myślę, że zawsze warto te owoce „zmierzyć”. Poznałem kiedyś bardzo sympatycznego sadownika. Byłem w Tarczynie zupełnie przypadkiem. Zobaczyłem fajny sad, więc pomyślałem, że zrobię sobie sesję zdjęciową z moją żoną (nie robię sobie sam zdjęć z drzewami). Sadownik opowiedział nam, że zawsze obserwuje, ile jabłek znajduje się na poszczególnym drzewie, ponieważ jak tylko drzewo traci swoje proporcje, to jest do wycięcia. Chodzi o proporcje przychodu jabłek. Dlatego myślę, że warto jest mierzyć owoce i odcinać te rzeczy, które po prostu nie działają. Żyjemy w określonej kulturze. Musimy wiedzieć, które rzeczy działają w środku, a które na zewnątrz kościoła.
Kultura samowystarczalności
Jedno wiem na pewno i wszyscy chyba możemy podzielić się tym samym spostrzeżeniem – wiemy, że ludzie są głodni. Wiemy, że potrzebują być nasyceni. Jednak istnieje problem z głoszeniem Ewangelii, z jakim my osobiście się zmierzyliśmy. Odkryliśmy, że nie ma sensu mówić do ludzi nasyconych. Ludzie nasyceni w naszej kulturze, szczególnie zachodnioeuropejskiej, to ludzie, którzy pokładają bardzo dużo zaufania w materializmie albo którzy pokładają dużo zaufania w samych sobie. Dzisiaj mamy silną kulturę postmodernizmu, kulturę „samokochania się”, samowystarczalności. Ta kultura „samokochania się” i samowystarczalności jest ogromną blokadą przed tradycyjną ewangelizacją.
Metodą, którą ja stosuję osobiście na każdym naszym nabożeństwie lub w ciągu tygodnia pracy duszpasterskiej, jest znalezienie punktu głodu mojego rozmówcy. Gdzie znajduje się jego miejsce głodu i na jakie pytania szuka odpowiedzi? Te pytania to jego wewnętrzny głód. Dzisiaj ludzie nie przychodzą do kościoła z pytaniami o transcendencję, o poszukiwanie Boga. Dzisiaj nie pytają się, czy Jezus jest Mesjaszem, bardzo rzadko, to zaledwie promil pytań. Bardziej interesuje ich: „Dlaczego Janek rozwodzi się z Basią?”, „Dlaczego mają problemy ze swoją seksualnością?, „Dlaczego nie rozumieją swojej historii pieniądza?”. Zastanawiają się, dlaczego mają długi; dlaczego wychowali się w takiej a nie innej rodzinie; dlaczego nie mieli ojca; dlaczego nie potrafią zbudować związku itp., itd.
Adekwatne odpowiedzi
Myślę, że to jest właśnie głód współczesnego świata, głód współczesnego kraju, którym jest Polska, głód naszych miast. Mieszkamy w Warszawie i jest to oczywiście moje osobiste doświadczenie, więc zaznaczam, że mówię dość subiektywnie na ten temat. „Szukamy głodu”, bo naszym zadaniem jest nasycić tych, którzy są głodni.
Często uważamy, że ludzie są głodni w jakiś określony sposób i próbujemy im dać coś, czego nie chcą jeść. Myślę, że tak często wygląda droga naszej ewangelizacji. Próbujemy nasycić ludzi jakimiś ideałami, które były odpowiednie 50 czy 20 lat temu w kościele, ale one dzisiaj nie będą działać. Dzisiaj potrzebujemy odpowiedzi i pokarmu, które będą adekwatne do potrzeb kościoła i do potrzeb ludzi w tym kościele.
Język, smak i zapach
Mam taką teorię, że każdy kościół powinien mieć swój język, smak i zapach. Myślę, że ten język musi być dostosowany do ludzi, do których mówimy. Komunikacja jest kluczem, jeśli chodzi o ten język. Otrzymałem masę cennych lekcji w ciągu ostatnich 4 lat na temat języka ewangelizacji. Na temat języka, którego używam na naszym niedzielnym nabożeństwie lub podczas moich spotkań jeden na jeden. Języka, który kieruję do liderów, diakonów czy pastorów w naszej społeczności po to, żeby oni sami wiedzieli, jakim językiem się posługiwać. Język jest kluczem do tego, żeby ludzie w ogóle mogli zrozumieć przesłanie nadziei, miłości i łaski, którą Chrystus nam dał – jako główne przesłanie tego, co mamy zanieść innym ludziom.
Mamy niedzielę
Mamy niedzielę i niedziela jest naszym docelowym dniem. Bardzo mocno akcentujemy niedzielę. To jest taki „zachodni model Kościoła”, ale nie tyle zachodni, co historyczny. Celebrujemy dzień święty i traktujemy niedzielę wyjątkowo – tak jak rodzina, która może spotkać się przy niedzielnym obiedzie. Niedziela jest szczególnym dniem dla Kościoła. Zawsze była dla nas odpowiednim momentem dla głównej ewangelizacji. Dlatego zawsze głosimy ewangelię w niedzielę, zawsze też dajemy przestrzeń do tego, żeby ludzie mogli coś zrobić z zasianym ziarnem. Prosimy ludzi, żeby odpowiadali. Mamy ludzi, którzy podchodzą do innych, i w naturalny sposób rozmawiają o tym, co działo się w danym dniu w kościele. Potem w naturalny sposób rozwijają ten dialog w relacje – i tak dalej, i tak dalej.
Z czym borykają się ludzie?
Ale język, który stosujemy jest kluczowy. Nie mówimy nigdy archaizmami, nie używamy stwierdzeń, które mogą być niezrozumiałe. Przykłady oczywiście muszą być adekwatne, mówię tutaj o Warszawie. Staram się zawsze sprawdzać, co aktualnie się dzieje w Warszawie. Z czym się borykają młodzi dorośli w Warszawie, z czym borykają się czterdziestolatkowie, którzy są w małżeństwach i posiadają dzieci. Staramy się patrzeć, z czym mierzą się na przykład gimnazjaliści, dzisiaj już licealiści, a nawet seniorzy. Staramy się zawsze nawiązywać do realnych sytuacji, tak jak Jezus. On zawsze patrzył na świat wokół siebie i stosował adekwatne przykłady w przypowieściach, które kierował do ludzi. Chciał, żeby zrozumieli, jakie jest serce Boga. O to w tym wszystkim chodzi. Chcemy przekazać serce Boga i sens Jego przesłania.
Nie tylko słowa
Ludzie są „doświadczeniowi” i to jest wniosek, która wypływa z wielu książek i wypowiedzi guru kultury ostatnich lat. Ale sami to nieraz odkrywamy, że ludzie są doświadczeniowi. Potrzebują doświadczenia bardziej, niż tylko kazania, które trafi prosto do ich głowy – nie tylko pięknie poskładanych słów. Potrzebują doświadczenia.
Jak w programie śniadaniowym
Ktoś kiedyś powiedział, że jesteśmy biesiadnym kościołem. I faktycznie – jesteśmy biesiadnym kościołem, zapraszam do LIFE Church Warszawa. Jesteśmy kościołem biesiadnym, ale co to znaczy? Kiedy ludzie wchodzą, wiedzą, że jest to miejsce, w którym mogą poczuć się sobą i że ludzie są przyjaźni. Ale też usłyszą Ewangelię taką, jaka ona jest. Będą mogli uwielbić Boga, będą mogli doświadczyć modlitwy i będą mogli usłyszeć prawdę Ewangelii, która – jak wierzymy – zostanie zasiana i zmieni ich serca.
Jesteśmy biesiadni dlatego, że cały nasz vibe (z ang. klimat) – jak to się mówi w dzisiejszym świecie – to atmosfera, którą produkujemy. Jeden z uczestników naszego nabożeństwa (dzisiaj członek naszej wspólnoty) powiedział, że jak wszedł pierwszy raz, to pomyślał, że odbywa się nagranie „Dzień Dobry TVN”. Myślę, że tak troszeczkę jest. Dzisiaj ludzie oglądają telewizję i mają doświadczenie pewnego show, mają doświadczenie pewnej komunikacji, która jest w talk-showach, w programach śniadaniowych. Ona jest formowana przez Youtuberów, jest formowana przez inne osoby. Więc w naszym doświadczeniu ewangelizacji stwierdziliśmy, że liturgia ma pozostać, ale musi zostać odświeżona. Liturgia zawsze będzie składać się: z uwielbienia, z modlitwy, z czytania Słowa i będzie zawsze zawierać Wieczerzę Pańską – ale postanowiliśmy odświeżyć formę tej liturgii.
Opakowanie ma znaczenie
Dobrym przykładem niech będzie dla nas kawa, która w dzisiejszym świecie bije rekordy popularności sprzedaży wśród napojów. Kawa nie jest nowym napojem, nie powstała w latach 60. czy 50. XX w. w Stanach Zjednoczonych. Kawa istnieje od 3500 lat na rynkach całego świata, głównie w Afryce i Azji. Ale to Starbucks zmienił opakowanie kawy, żeby dotrzeć do większej liczby ludzi.
Kiedy próbujemy ewangelizować dzisiejszy świat, kiedy próbujemy ewangelizować nasz kraj, musimy znaleźć „nasz” sposób na to, jak zapakować to cenne przesłanie w najlepszy sposób. Chrystus przyszedł i „zapakował” serce Ojca w najcenniejszy z możliwych sposobów, który dociera do ludzi. I dotarł do ludzi w tamtych czasach. Myślę, że dzisiaj nadal musimy szukać odpowiednich sposobów.
Relacje
To chyba tak naprawdę tyle, jeśli chodzi o nasze doświadczenia, o „filozofię” tego doświadczenia. Bo jest wiele rzeczy, które możemy robić i one będą praktykowane mniej lub bardziej. Jako kościół tworzymy małe grupy, dają nam one czas na studium biblijne, dają nam też możliwość naśladowania innego człowieka, bo gdy ludzie wchodzą w relacje, to widzą, jak ktoś inny chodzi z Jezusem w swoim życiu. Mamy ludzi, którzy opiekują się innymi osobami, mamy duszpasterzy jeden na jeden. Pracujemy z różnymi grupami, mamy spotkania dla różnych grup wiekowych. I myślę, że to są piękne metody.
Chciałem się dzisiaj podzielić tym, co robimy i co z tego wynika. Myślę, że czasami trzeba zrozumieć, dlaczego coś robimy, zanim cokolwiek jeszcze rozpoczniemy. Myślę, że Jezus jest wciąż żywy, a Bóg chce ratować swoje dzieci. Ewangelia nadal działa.
To wszystko, bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.